Nasz maluch z czasem rośnie, a wrzesień i początek roku szkolnego to ten czas, gdy pojawiają się dziesiątki ofert dodatkowych zajęć adresowanych do dzieci. Na jakie zajęcie wysyłać dziecko i w jakim wieku zacząć, by wydawać nasze pieniądze z sensem?
Od przedszkola? Niekoniecznie
To, że dzieci to bodaj najważniejsi członkowie naszej rodziny to oczywistość, podobnie zresztą, jak i to, że decyzja o wychowaniu dziecka to jedna z najważniejszych decyzji w życiu, także pod względem finansowym. Dziecko kosztuje; ubranka, jedzenie, ewentualne leczenie, a może przede wszystkim edukacja. Przyjęło się, że właśnie na tym zupełnie nie warto oszczędzać i to powód, dla którego nie myśląc zbyt długo, zapisujemy nasze dziecko na kolejne zajęcia dodatkowe. Tylko, czy naprawdę warto? Coraz częściej traktujemy to jako swój obowiązek, przeznaczając na ten cel rządowe dopłaty z programu 500 plus. Co najgorsze, na takie zajęcia wysyłamy już dzieci w wieku przedszkolnym, a to zdecydowanie za wcześnie. Na tym etapie swobodna zabawa to podstawa prawidłowego rozwoju i naprawdę nie bądźmy zdziwieni, że dziecko ani nie nauczy się mówić po angielsku, ani szybkiego czytania. To raczej oswajanie z edukacją, której nie przyspieszymy.
Dla malucha podstawa to rodzina
Najbardziej racjonalne wydawanie pieniędzy na dziecko przedszkolne obejmuje przeznaczanie ich na cele rozrywki i edukacji dla całej rodziny. W tym wieku największą wartością jest wspólne spędzanie czasu i jeśli chcemy wydawać pieniądze na edukację, to tylko na taką, w której sami uczestniczymy. Wspólne wyjazdy i wycieczki, rodzinne spacery czy zajęcia manualne, warsztaty plastyczne, które adresowane są tak samo do malucha, jak i do mamy czy taty. Zajęcia indywidualne w tym wieku mogą tylko służyć oswajaniu dziecka z jakąś wybraną dziedziną, ale pamiętajmy, że nie mogą dziecka nużyc ani męczyć. Najgorsze są takie, w których od dziecka wymagana jest prezentacja siebie i np. pokazanie się po zakończeniu półrocza w teatrzyku czy konkursie. To niepotrzebny stres, a tych trudnych sytuacji jeszcze zdążymy naszemu dziecku „zafundować” w życiu sporo.
Wiek wczesnoszkolny
Zbyt często nie zdajemy sobie sprawy, że w tym wieku nauka nie jest najważniejsza i zupełnie bez potrzeby wyjście dziecka do szkoły traktujemy zbyt serio. To moment na nawiązywanie relacji z grupą rówieśniczą i poszukiwanie samego siebie: swojego hobby, zainteresowań, pasji. Na tym etapie nie ma zajęć gorszych i lepszych, bardziej czy mniej rozwojowych, perspektywicznych i tych, które nam mogą wydawać się traceniem czasu i pieniędzy. Tylko nie zapominajmy, że nie warto płacić za karnety na kilka miesięcy z góry, bo to normalne, że nasze dziecko dopiero szuka swojej drogi i po pierwszych czy drugich zajęciach, może przyjść zniechęcone i powiedzieć, że chce z nich zrezygnować. Z drugiej strony, jeśli nasze dziecko zechce uczestniczyć w jakiś zajęciach, może to być znak, że jest wyjątkowo uzdolnione w określonej dziedzinie.
Szkoła średnia. Korepetycje i jeszcze raz…
Korepetycje to zmora naszych czasów i naprawdę niewielu uczniów szkół średnich nie uczestniczy choćby w kilku lekcjach tygodniowo. Matematyka, fizyka, chemia, języki obce, a nawet ten ojczysty… To wszystko potrafi wręcz wydrenować nasze kieszenią, a cel jest jeden: jak najlepiej zdana matura i dostanie się na wymarzone studia. Właśnie, wymarzone przez kogo? W nastolatku często szukamy samych siebie, dostrzegamy szansę na realizację własnych planów i już widzimy lekarza czy prawnika, którzy są dla nas życiowymi autorytetami. To my, rodzice, życzymy naszym dzieciom udanej kariery zawodowej i nie zawsze poświęcamy czas, by wysłuchać, jakie są ich marzenia. Warto zaufać nastolatkowi i ustalić z nim, jakie zajęcia uważa za konieczne, jakie za przydatne, a które są tylko stratą czasu.